Moja przyjaciółka zapytała mnie ostatnio, jak to jest z tym moim pisaniem. Czy ja naprawdę jestem taka szczęśliwa, czy piszę o tym „bo tak jest w modzie”? Zdziwiło mnie to bardzo, ale też dało do myślenia. Jeżeli narzekamy na swoje życie, to nikt się temu za bardzo nie dziwi. Dołoży trochę swojego niezadowolenia i frustracji, a po krótkiej wymianie niepowodzeń, rozmowa zmienia temat. Ale powiedz komuś, że jesteś szczęśliwy. O, to wtedy zaczynają się podejrzliwe spojrzenia.
Próbując się wytłumaczyć ze swojego „szczęścia”, sama zaczęłam się zastanawiać kiedy i od czego zmieniło się moje nastawienie. Nie doszłam do jakiegoś przełomowego odkrycia, ale zauważyłam pewną cechę wspólną wszystkich „nieszczęśliwych”. Jak zapytasz co chcą w życiu zmienić, to nie bardzo wiedzą co odpowiedzieć. Moim zadaniem, jeżeli zaczynamy dostrzegać symptomy ogólnego niezadowolenia, to pierwszą rzeczą jaką musimy zrobić, jest odpowiedzenie sobie na pytanie. Dlaczego jestem w tym, a nie innym miejscu i co mi się tu nie podoba?
Czytając artykuł na temat „uważności”, która według autorów daje poczucie szczęścia, chciałam znaleźć argumenty, jak to „szczęście” wytłumaczyć. Niestety doszłam do wniosku, że mówienie komuś, kto ma ogólnego doła i sam nie wie dlaczego, żeby skupił się na swoim oddechu, czy na tym jak stawia stopy, jest co najmniej bez sensu. Ja sama na słowo medytacja czy joga dostaję gęsiej skórki i robię się jeszcze bardziej nerwowa. Zaczęłam szukać punktów wspólnych i po przeanalizowaniu swoich zachowań, doszłam do wniosku, że podobne efekty osiągam, idą na samotny spacer do lasu czy delektując się piciem kawy. Nie chcę tu tworzyć swojego własnego Mindfulness, ale biorąc siebie za przykład, mogę napisać, że wprowadzenie do swojego życia „uważności” na poziomie wykonywanych czynności dnia codziennego, bardzo pomaga w osiągnięciu szczęścia.
Nasze pozytywne nastawienia do rzeczy, które muszą zaistnieć też daje efekty. Stwierdzenie, ”Jutro znowu poniedziałek i trzeba iść do pracy”, lepiej zamienić na wspomnienie minionego weekendu i zastąpić twierdzeniem „Fajnie, że mam pracę, dzięki temu mogę ….”, wpiszcie tu sobie co chcecie. Odwiezienie dziecka do przedszkola, niech nie będzie „Szybciej, znowu jestem spóźniona”, tylko „Mam czas na bycie ze swoim kochanym dzieckiem”. W końcu masz dziecko, nie dlatego, że ktoś ci je podrzucił, tylko dlatego, że chciałaś i wiedziałaś, że macierzyński kiedyś się kończy i będzie trzeba je wozić do przedszkola. Bardzo ważne jest uświadomienie sobie, że to co się dzieje tu i teraz jest wynikiem moich wcześniejszych działań. Mindfulness pomaga w zrozumieniu, że kluczem do szczęścia jest czas teraźniejszy naszego życia. Jeżeli uświadomimy sobie, że nasze bycie w tym, a nie innym miejscu, jest wynikiem konkretnych działań lub ich brakiem, to znalezienie drogi do szczęścia wcale nie będzie takie trudne.
W skoncentrowaniu uwagi na wykonywanej czynności i zaangażowaniu w to co robię, bardzo pomogły mi konie. Kiedy z nimi pracuję i odbiorę w tym czasie telefon lub zacznę z kimś rozmawiać, to one automatycznie przestają na mnie zwracać uwagę i robią to na co mają ochotę.
Skupienie uwagi na teraźniejszości to trudna umiejętność. Ile razy zdarza nam się w tym samym czasie rozmawiać przez telefon, gotować obiad i robić z dzieckiem lekcje? Znam osoby, które powiedzą że to standard. No bo kiedy to wszystko zrobić?! Nie twierdzę, że to jakaś zbrodnia, bo sama tak często robię, ale też wiem, że efektywność naszego działania bardzo wtedy spada. Jeżeli dołożymy jeszcze do tego mechaniczne wykonywanie czynności, brak czasu dla siebie, to okaże się, że zaczynamy zatracać sens naszego działania. Zaczynamy brnąć do przodu, jak koń z klapkami na oczach i zaciśniętym pyskiem, nie zwracając uwagi dokąd zmierzamy.
Dostrzeganie pozytywnych aspektów dnia codziennego oraz życie teraźniejszością to umiejętności, których zdobycie wymaga naszego zaangażowania i pracy, ale doprowadzi nas do większej świadomości siebie, a tym samym pomoże w znalezieniu drogi do szczęścia.
Zachęcam Was do zagłębienia się w temacie i polecam książkę „Szczęśliwy mózg” Ricka Hansona.